Wakacje powinny być czasem odpoczynku. Zanim jednak pozwolimy sobie na chwilę relaksu, trzeba poszukać miejsca noclegowego, transportu, zaplanować czas… choć niektórzy stawiają w tej kwestii na pełną spontaniczność. Tak wyglądają wakacje planowane samodzielnie I kiedy pojawiają się frustracja i niechęć, z pomocą przychodzą biura podróży. Ich propozycje kuszą barwnymi zdjęciami w katalogach i obietnicą pięknej pogody. Myślimy, że jeśli biuro w ramach all inclusive zorganizuje wszystko, to niczym nie musimy się przejmować. Czy na pewno tak jest?
Last minute, all inclusive – co to znaczy?
All inclusive to angielski zwrot, który w wolnym tłumaczeniu oznacza: „wszystko w cenie”. Kiedy turysta decyduje się na taki urlop, cena jego wycieczki będzie obejmować kilka elementów. Są to: dojazd, nocleg, pełne wyżywienie wraz z przekąskami i alkoholem. Czasami także inne udogodnienia, np. basen, opiekę animatorów czy zabiegi SPA. W praktyce wszystko zależy od oferty danego hotelu i wybranego pakietu. All inclusive występuje bowiem w kilku wariantach:
- Soft All Inclusive – w cenie zawiera napoje tylko do posiłków.
- All Inclusive 24 h – zawiera dostęp do posiłków i napojów bezalkoholowych przez całą dobę. W cenie są też lokalne alkohole.
- Ultra All Inclusive – poszerzony jest o dostęp do alkoholi importowanych.
Do tego różnią się od siebie oferty poszczególnych hoteli. Ważne, by przed zakupem urlopu all inclusive, dokładnie zapoznać się z proponowanym pakietem.
Last minute to natomiast określenie oferty wyjazdu, który kupuje się „na ostatnią chwilę”. Takie oferty charakteryzuje bardzo atrakcyjna cena. Biura podróży chętnie oferują podobne promocje, ponieważ dzięki nim wyprzedają ostatnie miejsca w hotelach i samolotach.
Dodatkowo wycieczkę można kupić w ofercie super last minute. To znaczy, np. dzień przed planowanym wyjazdem. Wówczas rabaty są naprawdę wysokie i sięgają nawet 70 proc.